(Drama - D)
Czyja to wina?
To pierwszy poziom zaangażowania w problem. Zadajemy sobie wtedy pytania jak: Czyja to wina? Kto zawalił? Zazwyczaj szukamy winy u innych i towarzyszy nam dużo intensywnych emocji, jak gniew, frustracja, czy szok. Zatrzymanie się na tym poziomie problemu, wyczerpuje nas emocjonalnie i nie prowadzi do nikąd. Spróbuj zatem przejść do kolejnego etapu.
(Situation - S)
Jak to szybko naprawić?
Skup się na faktach w danej sytuacji i na tym, jak rozwiązać szybko problem, aby móc powrócić do normalnego stanu. Takie szybkie rozwiązanie pomoże nie utknąć w problemie, ale może też okazać się krótkotrwałe. Możliwe, że problem jest bardziej skomplikowany i powróci do nas w innym momencie. Dlatego warto przejść do kolejnego kroku radzenia sobie z sytuacją.
(Choice - C)
Czego ode mnie wymaga sytuacja?
Jeśli dojdziesz w analizie problemu do trzeciego etapu, możesz zacząć pracować nad trwałą zmianą. Zapytaj samą/ego siebie: Jaka jest/była moja rola w wykreowaniu tej sytuacji? Jaką rolę chcę mieć w przyszłości? Jaką osobą powinnam/nienem być w przyszłości (aby lepiej sobie w takiej sytuacji poradzić)? Może powinnam/nienem być np.: osobą aktywnie słuchającą, albo podejmującą ryzyko, podważającą status quo, lub kimś bardziej racjonalnym?
(Opportunity - O)
Co chcę zmienić?
Czwarty, ostatni poziom podejścia do kryzysu i Twojego zaangażowania w niego, polega na przyjrzeniu się sytuacji z punktu widzenia wyzwania i szansy. Co mówi mi ta sytuacja? Możemy zauważyć, że to wyzwanie stawia przed nami szansę na coś nowego i lepszego w przyszłości. Zaprasza nas do odwołania się do intuicji, do zatrzymania się i wczucia w sytuację, zamiast polegać tylko na podejściu intelektualnym i chęci rozwiązania problemu.
Im większy kryzys i “tragedia”, tym większa szansa. Kiedy jesteśmy wewnątrz sytuacji, ciężko nam cofnąć się o krok i przyjrzeć się z zewnątrz co się dzieje. Podejście do wyzwania z punktu widzenia szansy pozwala trochę złapać dystans.
Zadaj sobie pytania: Jakiej/jakiego mnie wymaga ta możliwość? I później: Jakie będą moje kolejne kroki?.
Pamiętaj: w żadnym z tych etapów nie ma niczego złe. Sęk tkwi w tym, aby nie utknąć w pierwszych dwóch, bo są to etapy powierzchowne i nie prowadzące do długotrwałych rozwiązań.